Też tak macie, że zdarza wam się czegoś za dużo ugotować i nikt już nie chce tego jeść? Albo musicie kupić np. 500 g jakiegoś produktu, bo tak zapakował producent, a potrzebujecie wykorzystać tylko połowę? Poniżej postaram się wypisać jak najwięcej moich sztuczek na niemarnowanie jedzenia.
Lista zakupów
To jest najważniejsze. Od kiedy pamiętam przed wyjściem na zakupy sporządzam w domu listę i ściśle jej się trzymam w sklepie. Zazwyczaj jest tak, że planuję sobie w sobotę, co będę gotować w następnym tygodniu i jedziemy razem z mężem na duże zakupy. Wszystkie produkty mam spisane i rzadko zdarza mi się kupić czegoś za dużo. Poza tym nie muszę już główkować przez cały tydzień co ugotować, bo wszystko mam zaplanowane.
Mrożenie
Wiele produktów, które nie są w danej chwili potrzebne można zamrozić, a po odmrożeniu są równie dobre jak świeże. Podstawowe produkty, które mrożę, kiedy widzę, że mam ich nadmiar:
- pieczywo
- passata pomidorowa
- koperek, natka pietruszki i inne zioła (posiekane)
- warzywa np. surowa marchewka, pietruszka czy seler pokrojone w kostkę lub słupki, blanszowane brokuły czy kalafior podzielone na różyczki
- ciasta np. drożdżowe, serniki, biszkopty czy kruche ciasteczka. Zamrażałam nawet ciasta z bitą śmietaną czy kremem budyniowym – po odmrożeniu i odsączeniu na ręczniku papierowym można było je spokojnie zjeść ze smakiem.
- masło
- jajka – kiedy po pieczeniu pączków zostają białka, zamrażam je, a potem mogę przygotować np. bezy czy biszkopt kokosowy
- bigos, zupy, krokiety, kotlety mielone i inne dania gotowe
Inne sprytne sztuczki
Ponieważ nie lubię wyrzucać jedzenia, staram się zawsze wszystko wykorzystać. Z mięsa i warzyw z rosołu najczęściej robię pasztet, kotlety lub pastę do pieczywa. Jeśli zostanie mi mięso z obiadu, to kroję je na kanapki albo dodaję do sałatki. Nadmiar bazylii, szpinaku, rukoli, pietruszki czy nawet łodygi brokuła można przerobić na pesto (które można zamrozić, a potem będzie jak znalazł na szybki obiad do makaronu).
Tak naprawdę, żeby nie wyrzucać jedzenia wystarczy chwilkę pomyśleć i uruchomić wyobraźnię. A jeśli już w ogóle nie macie pomysłu, co można z danego produktu zrobić, to jeszcze można oddać do jadłodzielni czy podzielić się z sąsiadką.